Bycie trenerem to fascynujące zajęcie, pełne wyzwań i satysfakcji. Często opowiadamy o sukcesach, cudownych momentach, kiedy widzimy, jak nasi podopieczni rozkwitają i osiągają swoje cele. Jednak są też takie dni, kiedy to, co piękne, staje się tłem, a na pierwszy plan wysuwają się wyzwania i trudności. Te chwile rzadko są tematem rozmów, bo w świecie pełnym dążenia do doskonałości ciężko przyznać, że czasem bywa ciężko.

Trudne sytuacje w pracy trenera

Czy faktycznie każdy trener zna uczucie, gdy mimo zaangażowania, przygotowania się, zgłębienia tematu na wiele możliwych sposobów, nie udaje się dotrzeć do uczestnika szkolenia lub warsztatu? Widząc, że ktoś odchodzi rozczarowany, albo podczas szkolenia jest zupełnie niezaangażowany, można poczuć wewnętrzny ciężar. Pojawia się pytanie: „Co mogłam zrobić lepiej?” albo “Co mogłam zrobić inaczej? albo „Z jakiego powodu nie przekonałam do swoich argumentów?”. Takie sytuacje rodzą poczucie bezradności, a czasem nawet zwątpienia we własne kompetencje.

Bywają też momenty, gdy samemu trenerowi brakuje energii. Dzień wcześniej prowadził inspirujące warsztaty, ale teraz czuje, jakby coś się wypaliło. Nikt nie widzi, że w środku jest zmęczony i zastanawia się, jak zmotywować siebie, zanim zdoła zmotywować innych. To te dni, kiedy brakuje kogoś, z kim można podzielić się tym ciężarem, bez obawy, że zostanie to odebrane jako słabość.

Jak ja radzę sobie z trudnościami?

W takich chwilach staram się przede wszystkim dać sobie przestrzeń na akceptację tego, co czuję. Pozwalam sobie na to, by nie musieć zawsze tryskać energią. Wierzę, że prawdziwa siła tkwi w umiejętności przyznania się przed samą sobą, że czasem bywa trudno.

Kiedy czuję, że napięcie rośnie, sięgam po metodę, która wielokrotnie mnie ratowała — jest nią refleksja – tego nauczyła mnie moja mama. Zastanawiam się, co poszło nie tak, ale też co mogę z tego wynieść i czego mnie to nauczyło? Zamiast skupiać się wyłącznie na porażce, szukam w tym lekcji, z której mogę wyciągnąć coś dla siebie i mojej pracy. Staram się spojrzeć na trudne sytuacje z dystansem i przypomnieć sobie, że każdy dzień jest okazją do nauki, nie tylko dla moich uczestników, ale też dla mnie samej.

Nie lubię być w tym wszystkim sama, Nie zapominam więc o wsparciu otoczenia. Choć nie zawsze łatwo jest otworzyć się przed innymi, to rozmowa z kimś zaufanym — nawet jeśli nie jest trenerem — potrafi odczarować ciężar tych trudnych chwil. Czasem wystarczy, że ktoś po prostu wysłucha, bez oceniania i da mi poczucie, że nie jestem w tym sama.

Kilka słów dla innych trenerów

Dla każdego, kto staje w obliczu podobnych wyzwań, mam jedną radę: nie bój się zaakceptować, że nie zawsze musi być idealnie. Jesteśmy ludźmi, a nie maszynami do generowania motywacji. Znajdź chwilę na oddech, wsłuchaj się w siebie i pamiętaj, że trudne dni są częścią drogi, która nas rozwija.

Moja refleksja na zakończenie:

  1. Jakie są Twoje sposoby na radzenie sobie z trudnymi dniami w pracy?
  2. Czy potrafisz otworzyć się na rozmowę, gdy czujesz, że coś Cię przerasta?
  3. Jakie lekcje wyciągasz z najtrudniejszych momentów swojego zawodowego życia?

Zachęcam do podzielenia się swoimi przemyśleniami i przypominam, że każdy trudny dzień może być – a nawet jest – początkiem czegoś nowego.