Dlaczego Krindż-Marketing Stał się Nową Normą?
Od pewnego czasu obserwuję trend, który dla wielu z nas może być co najmniej niezrozumiały. Chodzi o tzw. krindż-marketing (z ang. “cringe marketing”), czyli strategię marketingową, która polega na celowym wywoływaniu uczucia zażenowania, zakłopotania lub wręcz dyskomfortu u odbiorcy. Wszystko po to, aby przyciągnąć uwagę i wybić się z tłumu. W świecie, gdzie każda marka stara się wyróżnić i zdobyć jak najwięcej “lajków”, krindż-marketing staje się coraz bardziej popularny. Ale dlaczego tak się dzieje? Czy naprawdę musimy sięgać po tak niezręczne środki, aby osiągnąć sukces w mediach społecznościowych?
Krindż-marketing w praktyce
Na początek warto przyjrzeć się, jak wygląda krindż-marketing w praktyce. Przykładem może być reklama, która świadomie przekracza granice dobrego smaku, jest kiczowata, dziwna, a czasem wręcz absurdalna. Tego typu kampanie są często oparte na memach, viralowych filmikach, a nawet przypadkowych wpadkach, które nabierają życia w internecie. Krindż-marketing ma na celu wywołanie silnych emocji — nawet jeśli są one negatywne.
Dlaczego krindż-marketing działa?
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że tego typu podejście jest skazane na porażkę. W końcu, kto chciałby być kojarzony z czymś, co wywołuje zażenowanie? A jednak, krindż-marketing działa. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że w świecie pełnym informacji, ludzie szybko zapominają o tym, co widzą w internecie. W natłoku wiadomości, postów i reklam, trudno jest się wyróżnić. Krindż-marketing opiera się na zasadzie, że lepiej być zapamiętanym za coś dziwnego, niż w ogóle nie zostać zauważonym.
Social media zmieniają sposób, w jaki konsumujemy treści. Wszyscy szukają czegoś nowego, czegoś, co przyciągnie uwagę, nawet jeśli jest to coś kontrowersyjnego. Wiele osób pragnie być częścią “trendu”, a krindż-marketing oferuje im dokładnie to. Marka, która odważy się na coś takiego, może szybko stać się tematem rozmów, a to z kolei przekłada się na zwiększoną widoczność.
Jaką cenę płacimy za krindż-marketing?
Zastanawiam się jednak, czy to naprawdę dobry kierunek. Jaka jest cena za to, że stajemy się “memem”, choćby na chwilę? Czy naprawdę warto? Czy wszystko musi sprowadzać się do tego, żeby “zrobić coś żenującego”, żeby zostać zauważonym? Wydaje się, że w tym wszystkim zaczynamy tracić coś bardzo ważnego — autentyczność.
Krindż-marketing, chociaż może przynieść chwilowy sukces, rzadko kiedy buduje trwałe relacje z klientami. Często opiera się na krótkotrwałym szumie, który szybko mija, a co gorsza — może zostawić negatywne skojarzenia. Firmy, które zbyt często sięgają po tego typu taktyki, ryzykują, że ich marka zostanie postrzegana jako niepoważna, a nawet niegodna zaufania.
Moje przemyślenia – czas na autentyczność
Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem, dlaczego tak wielu marketerów wybiera właśnie tę drogę. Może jestem staromodna, ale wydaje mi się, że autentyczność i pożyteczne, bezcenne treści są dużo bardziej wartościowe niż tanie chwyty. Media społecznościowe zmieniają się bardzo szybko, ale czy naprawdę musimy iść za każdym trendem, nawet jeśli jest on krindżowy?
Z jednej strony rozumiem, że firmy muszą się wyróżniać i przyciągać uwagę. Ale z drugiej strony, czy nie możemy robić tego w sposób, który szanuje naszych odbiorców i nas samych? Może warto zastanowić się nad tym, co chcemy przekazać i jak chcemy być postrzegani w dłuższej perspektywie, a nie tylko skupić się na liczbie “lajków” i zasięgach.
Podsumowanie
Krindż-marketing jest odpowiedzią na wyzwania współczesnych mediów społecznościowych, ale nie jest to odpowiedź idealna. To taktyka, która może przynieść szybkie efekty, ale na dłuższą metę może okazać się szkodliwa dla wizerunku marki lub osoby, która bierze udział w krindżowym występie. Warto zastanowić się, jakie są nasze priorytety i co naprawdę chcemy osiągnąć. Może warto postawić na autentyczność i jakość, zamiast na tanie chwyty, które tylko chwilowo przyciągają uwagę. W końcu, w świecie pełnym “krindżu”, być może to właśnie autentyczność i szczerość stanie się największym wyróżnikiem.
A co Ty myślisz na ten temat? Podziel się ze mną swoimi przemyśleniami na ten temat. Będę wdzięczna za każdy merytoryczny wpis.
Najnowsze komentarze