Słynny amerykański rysownik Thomas Nast był na przyjęciu w gronie przyjaciół. Ktoś zaproponował, by narysował karykatury wszystkich uczestników przyjęcia.

Śmiałymi, szybkimi pociągnięciami ołówka naszkicował podobizny obecnych. Potem puścił rysunki w obieg, by każdy mógł się im przyjrzeć. Było przy tym sporo śmiechu i żartów. Stało się jednak coś niespodziewanego. Każdy był w stanie rozpoznać wszystkich innych, ale tylko nieliczni – samych siebie.

Jeśli chodzi o samopoznanie, wszyscy wydajemy się dziwnie ślepi. Nie widzimy siebie równie wyraźnie, jak postrzegają nas inni. Po prostu nie dostrzegamy swoich głównych cech – słabych i mocnych punktów – takimi, jakie są w rzeczywistości.

Autor nieznany

Co myślicie po przeczytaniu tekstu?

Jaka mądrość płynie do Was z tego tekstu?

Co chcecie wziąć z tego tekstu dla siebie?

Co kategorycznie odrzucicie?

Co z tym zrobicie dalej?

Proszę podzielcie się przemyśleniami – jestem niezwykle ciekawa.