W poprzednim wpisie pisałam o turkusowych organizacjach. Jednym z kluczowych elementów turkusowych przedsiębiorstw są odważni liderzy, tacy, którzy będą otwarci na ludzi, będą potrafili, gdy trzeba usunąć się w cień, a gdy trzeba rozświetlać drogę dojścia do celu i będą podejmować śmiałe decyzje, aby w ten sposób zaszczepić odwagę w kulturze organizacyjnej i zbudować takie środowisko pracy, które będzie sprzyjało poczuciu przynależności i twórczej swobody wśród zatrudnionych w firmie pracowników.

Jednym z kluczowych czynników jest rozbudzenie pozytywnych emocji wśród ludzi i czerpanie z bogactwa doświadczeń, które każdy wnosi do firmy. Na odważne przywództwo składają się też kompetencje, których można się rzecz jasna wyuczyć, ale których uświadomienie jest kluczowe w zarządzaniu potencjałem ludzkim. Warto tu skorzystać i oprzeć się na wiedzy, jaką daje nam test DISC D3 (DISC/VALUES/BAI).

Aby jednak pobudzić je i aby zacząć zmieniać zwykłą organizację w turkusową firmę potrzeba chęci zmiany, odważnego podejmowania decyzji, współdziałania, trudnych rozmów i zrozumienia, które dla mnie nie ma nic wspólnego z wyrozumiałością. Pewnie niektórzy zadają pytanie, czy to jest proste? Pewnie nie tak od razu, ponieważ zwykle dobrze nam w tej naszej strefie komfortu, którą sobie zbudowaliśmy, okopując się w niej czasem. Częściej łatwiej, albo raczej wygodniej jest nam tkwić w tym, co jest nam znane.

Czy zatem warto się wysilać?

Czy warto burzyć schematy i dążyć do tego, co przynosi FAN wszystkim?

Zdecydowanie tak!

Chcemy się przecież wykazywać odwagą zarówno w życiu, jak i w pracy. Zresztą ustaliliśmy w jednym z poprzednich wpisów, że życie zawodowe i prywatne powinno być ze sobą w harmonii.

Jak zatem możemy realizować koncepcję odważnego przywództwa w przypadku turkusowej samoorganizacji?

Po pierwsze odważny lider to ktoś, kto bierze na siebie odpowiedzialność za poszukiwanie i  rozpoznawanie potencjału innych ludzi. Następnie szanuje i wspiera różnorodność w zespole, by dzięki temu doceniać również i ich pomysły, a potem z odwagą te pomysły wcielać w życie, wspólnie z całym zespołem, podtrzymując cały czas ogień, potencjał i jednocześnie rozwijając go.

Po drugie odważny lider nie udaje, że wie wszystko, i że zna odpowiedź na każde pytanie. Potrafi za to przyznać się do niewiedzy w jakimś obszarze i wspólnie poszukać odpowiedzi, zadając właściwe pytania – dokładnie tak, jak w coachingu. Niezmiennie wykazuje się ciekawością, co pozwala mu podtrzymywać zapał i pokazywać – udowadniać, że wszyscy w zespole są tak samo odpowiedzialni za rezultat końcowy.

Po trzecie odważny lider wie, że władza deprawuje. Jak słusznie bowiem twierdził brytyjski historyk, polityk i pisarz Lord Acton: „Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”. Kto z nas nie zgodzi się z tymi słowami? Jeśli przeanalizujemy sposób zarządzania jakiegoś znanego nam managera = przywódcy, który poniósł porażkę, to z dużym prawdopodobieństwem okaże się, że ta absolutna władza i poczucie bezkarności albo rozleniwia takiego managera, albo sprawia, że czuje się on bezkarny w tym, co i jak robi oraz jakie podejmuje decyzje. Zwykle wiąże się to również z brakiem szacunku do ludzi, ich zdania, i ich pomysłów. Należy przyjąć, że wspólne pomysły i rozwiązania są nieskończonym zasobem, który należy w jak największym stopniu rozwijać i doceniać, chwalić i podtrzymywać w swoim zespole. Wbrew pozorom można mieć o wiele więcej władzy, jeśli dzieli się nią z innymi. J

Po czwarte odważny lider nie unika trudnych rozmów, ani trudnych sytuacji. Jednocześnie kiedy trzeba, potrafi wykazać się empatią i wrażliwością. Turkusowi liderzy stają się lepszymi przywódcami, gdy uczą się właściwie korzystać ze swojego serca i to nie przesada. Korzystanie ze swojego serca rozumiem, jako przejaw zrozumienia drugiego człowieka, empatii wobec niego, zdolności do budowania trwałych więzi i odwagi w byciu z drugim człowiekiem w jednym zespole, mimo różnic, które nas mogą dzielić.

Po piąte odważny lider ma być dla swoich ludzi nie tylko przywódcą, ale kiedy trzeba powinien być trenerem, opiekunem, liderem a kiedy trzeba coachem lub mentorem. Gdy zajdzie taka potrzeba, powinien dać wolną rękę i potrafić usunąć się w cień. Powinien też mieć świadomość, że w czasie wspólnej pracy zespołowej, nikt lub prawie nikt, nie skupia się bowiem tylko i wyłącznie na osiąganiu celów firmowych. Człowiek jest bowiem całością i należy go traktować holistycznie, dlatego realizacja zadań zawodowych musi odbywać się przez pryzmat celów życiowych. Tyko wtedy będzie możliwa harmonia.

Po szóste odważny lider powinien też potrafić świętować zwycięstwa i cieszyć się sukcesami swoich ludzi i nigdy nie przypisywać ich sobie.

I po siódme – najważniejsze – odważny lider ma świadomość, że zmotywowany, efektywny i skuteczny pracownik, powinien być bardziej skoncentrowany na swoim charakterze, a nie na zadaniu czy na reputacji – co powie lub co pomyśli o nim jego szef, gdy coś się nie uda. I tu zatoczyliśmy perfekcyjne koło (perfect circle), bo znów kłania nam się sięgnięcie do mocnych stron człowieka, do jego potencjału. A dlaczego? Bo to właśnie charakter kształtuje człowieka i mówi kim naprawdę jest. Podczas gdy reputacja mówi nam jedynie to, co myślą o człowieku inni. Dobry zespół, który czerpie z pomysłów wszystkich uczestników, regularnie wpada na lepsze rozwiązania, wprowadza je do gry i dzięki temu nieustannie motywuje się do działania, podtrzymując przy tym ogień. Takiemu zespołowi nie grozi wpadnięcie w rutynę, a ludzie w nim skupieni, nie zastanawiają się nad tym, co inni powiedzą, jak to skrytykują, czy co się stanie, jak się nie stanie. Tacy pracownicy myślą innymi kategoriami. Zastanawiają się za to – przed jakim wyzwaniem stanęliśmy, jak wykorzystamy posiadane zasoby, co zrobimy inaczej, co powielimy, czego będziemy robić więcej, a czego mniej, by dojść do celu? W turkusowym zespole wszyscy zdają sobie bowiem sprawę, że sukces napędza czerpanie z doświadczeń wszystkich członków oraz wiara w to, że się uda.

Dla tych, którzy zastanawiają się jeszcze czy turkusowa samoorganizacja ma sens chcę jeszcze powiedzieć, że warto zdać sobie sprawę, że żadnego postępu nie osiągnie się bez zmiany, także takiej, która musi dokonać się w nas samych. Gdy odważny lider zapali zespół i da jego członkom poczucie poszerzenia ich pola rozwoju, zwiększania ich strefy komfortu, to wtedy osiągnie sukces. Wspólny sukces. Bo tylko wtedy, gdy człowiek realizuje siebie – także w pracy, jest zmotywowany do działania, a swoje zadania i cele, które stawia przed sobą realizuje z pasją. Wtedy widoczny jest ten „żar w gaciach”, o którym pisałam już nie jeden raz.